Agri Dagi (Ararat) 5137 mnpm, Turcja
Pierwszy pięciotysięcznik zdobyty!
Malownicze tereny Dogubayazit w Turcji. Cztery dni wspinaczki, trekingu, dwa obozy: 3350 i 4080 m.
Wspaniała przygoda!

Pierwszy pięciotysięcznik zdobyty!
Malownicze tereny Dogubayazit w Turcji. Cztery dni wspinaczki, trekingu, dwa obozy: 3350 i 4080 m.
Wspaniała przygoda!
Na wlasna reke oczywiscie objazdowka: Jerozolima, Ramallah, Jerycho, Betlejem, miejsce chrztu Chrystusa, Hebron, Tyberiada,
Khafarnaum, Nazaret, Hajfa, Tel Aviv, Aszkelon, Netiv HaAsara. Zachodni Brzeg, Izrael, Pograniczne Strefy Gazy.
Pierwszy czterotysięcznik zdobyty!
I to w warunkach zimowych!
Łatwo nie było...
Przepiękna Jordania!
Przejechalimy ponad 1000km wynajętym samochodem.
Petra, Wadi Rum, Wadi Musa, Akaba, Morze Martwe, Ammann.
Niesamowita podróż do Czernobylu, Prypec, strefa wykluczenia na Ukrainie. Reaktor nr 4, opuszczone wioski
Dodatkowo zwiedzilimy Kijów
Kurs Mistrzowski karate tradycyjnego, Warszawa.
Prowadzący Sensei Wacław Antoniak 7 DAN oraz Sensei Krzysztof Neugebauer 6 DAN.
Sześć godzin porządnego treningu.
Seminarium karate tradycyjnego, hala OSIR Włocławek.
Prowadzący Sensei Krzysztof Neugebauer 6 DAN.
Hiszpania po raz drugi. Barcelona, Saragossa, Borja, Bilbao.
Śladami Dana Brawna "Początek"
Na szybko zorganizowaliśmy krótki wypad z plecakami do Maroko.
Piękny kraj, super jedzenie. Na pewno tam jeszcze wrócimy na dłużej.
Coroczne majowe Międzynarodowe Seminarium Karate Tradycyjnego.
Tym razem wyjątkowo nie w Dojo Stara Wieś, tylko w Kluczborku razem z finałem
Polskiej Ligi Karate Tradycyjnego.
Długo wyczekiwana pielgrzymka do Santiago de Compostela.
Niezorganizowana, samemu ja i Iwona. Z braku odpowiednio długiego urlopu zrobiliśmy
tylko 270 km pieszo, przechodząc z Lugo do Santiago i dalej do Fisterry i Muxii.
Może kiedyś uda się przejść dłuższy odcinek.
Po długim oczekiwaniu otrzymałem Koronę Maratonów Polskich.
Odznakę można otrzymać, jeśli w ciągu dwóch lat ukończy się niżej wymienione maratony
w dowolnej kolejności:
Poznań, Kraków, Wrocław, Dębno, Warszawa
W dniach 20-24 sierpnia 2018 r. brałem udział w Gasshuku Summer Camp w Dojo
Stara Wieś, organizowanym przez World Traditional Karate-do Federation.
W treningach brało udział około 130 karateków. Program był bardzo napięty
i ciekawy. Gościem specjalnym był Sensei Edwardo Salas z Peru (9DAN), a głównym
organizatorem i koordynatorem seminarium Sensei Włodzimierz Kwieciński (8DAN),
prezydent WTKF, prezes PZKT.
Szybki wyjazd w Tatry. Zaliczone Kościelec, Szpiglasowy Wierch, Kazalnica i parę drobiazgów.
Kolejny wspaniały sezon morsowania!
W tym roku zwiększyłem znacznie czas przebywania w zimnej wodzie oraz
częstotliwość kąpieli w przeręblu.
Ostatni piąty maraton z Korony Maratonów Polskich! Korona zdobyta!
W kolejności były to:
Poznań 11.10.2015
Cracovia 15.05.2016
Wrocław 11.09.2016
Dębno 02.04.2017
Warszawa 24.09.2017
W dniach 21-27 sierpnia br, brałem udział w trzecim już obozie karate, organizowanym
przez Instytut Karate Tradycyjnego. Obóz tradycyjnie już odbywał się w pięknym ośrodku
w Bieszczadach. Seminarium prowadzili: Sensei Krzysztof Neugebauer, Sensei Andrzej Zarzeczny,
Sensei Zbigniew Sitarz oraz Sensei Paweł Janusz. Zajęcia dla początkujących poprowadził
Sensei Radosław Dykczyński.
Jak zawsze super atmosfera i moc energii!
Jak co roku w Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki Dojo Stara Wieś, odbyło się międzynarodowe seminarium karate-do, w którym brałem udział. Uczestniczyło około 300 karateków z blisko 20 państw. Zajęcia prowadzili wybitni mistrzowie: Albert Cheah Sensei (USA), Mahmoud Tabassi Sensei (USA), Nelson Carrion Sensei (Urugwaj), Ilija Jorga Soke (Serbia) oraz Włodzimierz Kwieciński Sensei (Polska) prezes WTKF.
Po raz piąty ukończyłem Bieg Katorżnika. Tym razem bieg miał prawdopodobnie najdłuższą trasę w historii. Około 14 km w błocie, jeziorach, bagnach, rowach melioracyjnych, lesie i szuwarach.
Drugi co do wielkości szczyt Austrii, a najwyższy szczyt Alp Ötztalskich, Wildspitze 3768 mnpm zdobyty. Było trochę trudno, ponieważ wystartowaliśmy z Vent z poziomu 1890 mnpm późno, bo o 5:00 rano. Lodowiec w południe się już roztapiał i ukazywał nowe szczeliny. Na szczęscie obeszło się bez przykrych wypadków.
Czekając na poprawę pogody aby móc wejść na Wildspitze, postanowiliśmy zdobyć kolejny trzytysięcznik. Wybór padł na leżący dosyć blisko w okolicy - Urkundkolm.
W ramach dalszej aklimatyzacji i budowy wytrzymałości, weszliśmy na drugi trzytysięcznik. Tym razem prościutki Wildesmannle (Dziki Chłopek).
Zbieraliśmy się i zbieraliśmy, aż w końcu trochę przypadkiem i na szybko, ale zrobiliśmy
Orlą Perć. Cała Orla, start z Palenicy Białczańskiej, dojście do Zawratu i po kolei:
Kozia Przełęcz, Mały Kozi Wierch, Kozie Czuby, Kozi Wierch, Zadni Granat, Pośredni Granat,
Skrajny Granat aż do przełęczy Krzyżne. Dalej powrót do Palenicy.
Podobno jest to najtrudniejszy znakowany szlak w Tatrach.
Kolejna edycja Laboratorium Karate Tradycyjnego, prowadzona przez Senseia Włodzimierza Kwiecińskiego 8 DAN. Taką okazję trzeba wykorzystać, więc z ogromną przyjemnością chłonęliśmy wiedzę przekazwywaną przez Senseia!
14 maja 2017 r., w Centrum Japońskich Sztuk Walki i Sportów Dojo Stara Wieś, zdałem przed komisją egzamin na czarny pas (1 DAN) w karate tradycyjnym w Polskim Związku Karate Tradycyjnego (oraz World Traditional Karate Federation).
W dniach 12-14 maja 2017 r. w Centrum Japońskich Sztuk Walki i Sportów Dojo Stara Wieś,
uczestniczyłem w Międzynarodowym Seminarium Karate Tradycyjnego. Treningi prowadził Sensei
Avi Rokah ze Stanów Zjednocznych. Koordynatorem seminarium był Sensei Włodzimierz Kwieciński,
prezes Polskiego Związku Karate Tradycyjnego, prezydent World Traditional Karate Federation.
W spotkaniu brało udział około 250 karateków z kilku krajów świata.
Zdjęcie: źródło: PZKT (www.karate.pl)
Czwarty z pięciu maratonów z Korony Maratonów Polskich. Został jeszcze warszawski na jesieni.
Czas 4:29 h.
W dniach 15-19 lutego 2017 r. uczestniczyłem w zimowym Gasshuku w Centrum Japońskich Sportów i Sztuk
Walki Dojo Stara Wieś.
Szkolenie prowadzili japońscy instruktorzy: sensei Masaru Kamino, sensei Koichi Ogusu a także prezes PZKT
sensei Włodzimierz Kwieciński. Gościem specjalnym był sensei Chiyomaro Shimoda. W szkoleniu wzięło udział
ponad 150 karateków z wielu krajów świata.
W dniach 13-15 stycznia 2017 r. brałem udział w kursie przygotowawczym do czarnego pasa.
DAN Preparation prowadził Sensei W.Kwieciński 8 DAN. Przekazał nam sporą porcję wiedzy odnośnie
kime, połączenia i prawidłowego wykonywania technik karate. Omówił również analizę kata Bassai Dai.
Oba wierzchołki Rysów zdobyte. Polski 2499m i słowacki 2503m.
Dwa tygodnie po maratonie - a co!
Kolejny z Korony Maratonów. Podobno temperatura powietrza 32st.C, była najwyższa spośród wszystkich 34 edycji Wrocław Maratonu. Mój czas 4:13 h. Założyłem 4:15, udało się zrobić dwie minuty krótszy.
Drugi z kolei obóz Instytutu Karate Tradycyjnego w Bieszczadach. Dużo treningów, wiele atrakcji i super atmosfera!
Po raz kolejny w Dojo Stara Wieś odbyło się letnie Gasshuku. Brałem w nim udział razem z około 300 innymi karatekami z kilkunastu państw.
Po raz czwarty przebiegłem Katorżnika. Tym razem dystans był jeszcze dłuższy
niż rok temu - 13,5 km bagien, rowów melioracyjnych i innych wodnych atrakcji.
Jak zawsze było super!
Cztery godziny złamane! Obiecałem sobie na jesieni, że złamię 4h w maratonie i proszę, udało się. Wynik 3:56 h na maratonie w Krakowie.
Krótki wypad na Szymoszkową i do Małego Cichego. Stoki sztucznie naśnieżane ale ogólnie było jak zawsze super!
Zima w tym sezonie beznadziejna, ale w końcu przymroziło do -10 st.C i wreszcie można się wykąpać w przeręblu!
No i udało się. Po trzech latach nie biegania maratonów, zrobiłem życiówkę 4:15 h.
To mój trzeci w życiu maraton. Było bardzo zimno 3-8 st.C, ale w sumie to chyba dobrze. Udało mi się
pobiec cały czas lekko przyspieszając. Założony czas 4:28 a uzyskany 4:15. Super.
Wspaniały obóz karate, w malowniczym miejscu w Bieszczadach. Dużo treningów, dobra zabawa
i super ludzie.
Na zdjęciu na pierwszym planie od lewej: Sensei Zarzeczny, Sensei Neugebauer, Sensei Sitarz.
Po raz trzeci ukończyłem Bieg Katorżnika. Strasznie było gorąco (38 stopni), ale jak zawsze super.
Jest to jeden z najtrudniejszych ekstremalnych biegów przełajowych w Polsce i chyba jeden z najlepiej
przygotowanych - wg mnie. Tym razem trasa została wydłużona o ok. jedną czwartą, no więc i czas który
uzyskałem był niestety gorszy, bo 2:55h.
Chętnie bym wystartował w przyszłym roku, ale nie wiem czy z uwagi na inne zobowiązania będę mógł.
Po raz drugi ukończyłem Bieg Katorżnika w Kokotku k.Lublińca. Jest to impreza organizowana
przez Wojskowy Klub Biegacza META z Lublińca przy współudziale Jednostki Specjalnej Komandosów
z Lublińca. W tej jubileuszowej edycji startowało ok. 1100 osób podzielonych na grupy, w tym
zawodnicy z Niemiec, USA, Holandii, Słowacji, Anglii, Belgi, Czech, Francji i Ukrainy.
Ponieważ w tym roku trochę więcej czasu poświęciłem przygotowaniu do biegu, udało mi się
poprawić wynik sprzed roku o ok. 45 minut. (2:32h w stosunku do 3:17 rok temu).
Wysoki poziom wód oraz bagien powodował, że niekiedy musiałem płynąć zamiast biec :-)
ale jak zawsze było super.
Chyba w przyszłym roku również wystartuję :-)
Od kilku miesięcy jestem członkiem włocławskiego klubu morsów i regularnie
korzystam z uroków zimowych kąpieli w jeziorze. Nigdy nie przypuszczałem, że
zostanę morsem. W dzieciństwie sporo chorowałem, na pewno nie byłem zahartowany.
Teraz mogę śmiało stwierdzić, że morsowanie ma zbawienny wpływ na nasze zdrowie.
(oczywiście są pewne przeciwskazania, jak chodźby choroby serca). Znacząco
zwiększa się nasza odporność na choroby przeziębieniowe, zwiększa się tonus mięśni,
polepsza krążenie i ukrwnienie tkanek. Co do samego wchodzenia do wody w zimie,
to nie trzeba się jakoś specjalnie przygotowywać poza odpowiednią rozgrzewką.
Trzeba rozgrzać ciało, tak aby czuć potrzebę zdjęcia odzieży. Nie można wchodzić
do wody kiedy czujemy zimno, bo skończy się to chorobą. Dobrze jest pobiegać
niezbyt intensywnie, tak aby leciutko się spocić. Dobre są pompki, pajacyki,
wymachy ramion itp. Sama kąpiel nie powinna trwać dłużej niż 5 minut (pierwsza max.
1 minutę). Ewentualnie można ją powtórzyć po natarciu się ręcznkiem lub po wykonaniu
lekkich ćwiczeń. Również po skończonej kąpieli dobrze jest trochę poćwiczyć (ja preferuję
bieg), ciepło ubrać i napić gorącej herbaty np. z sokiem (nigdy alkoholu).
Więcej informacji o morsach włocławskich na stronie
www.morsywloclawek.pl
Na zdjęciu morsowanie przy -15 st.C
Ponieważ przygotowuję się do wejścia na Mont Blanc, postanowiłem sprawdzić swój sprzęt jak i swój organizm podczas biwakowania w niskich temperaturach. Na zdjęciu namiot Sherpa3 - tymczasowo bo oczywiście na ekspedycje się nie nadaje, ale jeszcze nie kupiłem dobrego namiotu, więc używam tego co mam. Podstawa to oczywiście dobry śpiwór, ale przede wszystkim odpowiednia karimata. Przy temperaturze -15 st.C, przy gruncie jest naprawdę zimno. Ciągnie od gruntu, przy każdej zmianie pozycji czuć chłód. Nad ranem jest najgorzej, ale da się wytrzymać. Po kilku takich noclegach, człowiek przyzwyczaja się zarówno do zimna jak i twardego podłoża. Prawdopodobnie temperatura podczas noclegów na Mont Blanc w lato nie spada poniżej -5 st.C, ale lepiej być przygotowanym na gorsze warunki. Zresztą nie mogłem oprzeć się, żeby skorzystać z okazji tych kilku dni prawdziwych mrozów tej zimy i sprawdzić nocleg grubo poniżej zera.
Ostatnio biegam zdecydowanie mniej niż jeszcze kilka miesięcy temu, ale nie mogłem sobie odmówić udziału w biegu charytatywnym Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zawsze chciałem wystartować w biegu WOŚP - Policz się z Cukrzycą, ale jakoś nigdy się nie składało. W zeszłym roku dla przykładu, bieg był w niedzielę a w sobotę wieczorem wróciliśmy z nart i byliśmy na tyle padnięci, że nie pojechaliśmy do Warszawy. Tym razem z uwagi na brak śniegu nie byliśmy na nartach, więc jedna z przeszkód odpadła i udało się pobiec. Razem z Iwoną dość rekreacyjnie ale ukończyliśmy bieg.
Chyba najtrudniejszy bieg, w którym startowałem. Bagna, jeziora, błoto.
Dystans nie jest duży, bo około kilkunastu kilometrów, ale zmęczenie jak
po maratonie (a może większe). Większość trasy przebiega rowami melioracyjnymi
wypełnionymi błotem, stojącą stęchłą wodą po pas. Czasami jest głębiej.
Dodatkowym utrudnieniem są sterczące w wodzie niewidoczne konary, korzenie
drzew, o które można mając pecha nawet złamać sobie nogę, lub skręcić w kostce.
W każdym bądź razie piszczele poobijane. Pod koniec trasy, która do momentu
startu jest nieznana biegaczom, napotykamy na kolejne przeszkody w postaci
zasieków z drutu kolczastego, sztucznych przeszkód, przejścia przez budynek
oknami itp. Niezapomniane wrażenia. Polecam wszystkim. Trzeba się tylko dobrze
przygotować fizycznie, tzn. nie tylko biegać ale również przygotować pozostałe
partie mięśniowe. Będą nam potrzebne przy wspinaniu, czołganiu, skakaniu,
pływaniu etc. Cała impreza jest rozgrywana w Lublińcu k/Kokotka, przygotowywana
przez żołnierzy i w swojej formule zbliżona do szkolenia komandosów.
W 2014 roku również będę startował, jestem już zapisany. Może być ciekawie,
tym bardziej że będzie to jubileuszowa X edycja tego biegu.
Na zdjęciu wspaniałe trofeum z biegu - żeliwna podkowa, którą otrzymuje każdy,
kto ukończy bieg. Wspaniała, niepowtarzalna pamiątka.
Przyszedł czas, żeby spróbować czegoś nowego w sporcie. Wybór padł na windsurfing. Czemu nie?! Tydzień nauki i jakoś idzie, tzn. się płynie :-). Zrobiłem nawet patent pierwszego stopnia z windsurfingu. Niestety moje dziewczyny nie dały się namówić i pływałem sam (tzn. przez połowę czasu z instruktorem).
Kolejny maraton. Niby nic, ale jednak warszawski - klasa sama w sobie. No i meta na stadionie narodowym. Musiałem tam być. Było super. Jak zwykle ciężko, ale już spokojnie. To nie to co na pierwszym maratonie, kiedy przed biegiem z nerwów nic nie można jeść i biegnie się na pusty żołądek.
Pierwszy mój maraton. Do tej pory startowałem co najwyżej w półmaratonach.
No ale trzeba podejmować nowe wyzwania.
Ogólnie podsumowując: było ciężko. Czas powyżej 5 godzin szału nie robi,
ale to w końcu pierwszy maraton w życiu no i ledwie po niecałym roku
rekreacyjnego biegania. Wrażenia niesamowite. Nie chcę przesadzać ale
przebiegnięcie pierwszego w życiu maratonu można odbierać jako swego
rodzaju wrażenie mistyczne. W trakcie biegu zwątpienie, tzw. ściana na 30 km
(przynajmniej w moim przypadku tak było), a później totalne wycięczenie
przed metą aż wreszcie euforia po ukończeniu. Słowami nie da się tego opisać,
trzeba przeżyć. Być może inaczej jest jeśli lepiej się przygotuje do maratonu.
Ja trochę chyba za szybko chciałem ukończyć te swoje 42,195 km.
Udało się, satysfakcja jest, ale łatwo nie było.
Pierwsze zgrupowanie karate Justynki. Jedziemy razem - ja tylko
jako opiekun. Dojo Stara Wieś robi imponujące wrażenie.
Na zdjęciu Justa ze mną w holu dojo przy 5 zasadach karate
wyrytych na ścianie.
Wreszcie po kilku latach prac, Polski Związek Karate Tradycyjnego otwiera kompleks
Dojo Stara Wieś. Wspaniały obiekt, przeznaczony do trenowania sportów walki, przede
wszystkim karate tradycyjnego. Dni otwarte dojo, uświetnił prezydent Lech Wałęsa, który
otrzymał honorowy czarny pas od PZKT. Nie zabrakło też pokazów sztuk walki i innych atrakcji.
Poniżej na zdjęciu z Senseiem Krzysztofem Neugebauerem 5DAN, legendarnym zawodnikem
karate tradycyjnego, moim trenerem w
Instytucie Karate Tradycyjnego we Włocławku. Zdjęcie zrobione w jednym z domków
w Dojo Stara Wieś. Wszystko we wspaniałym stylu japońskim.